Pielgrzymka 2014:))

07:09

OSTRZEGAM BĘDZIE BARDZO DŁUGO I DUŻO ZDJĘĆ;PP

Była prawie cała notka napisana i jedno kliknięcie i znikła... Rodzice odwiezieni, jadą zwiedzać Budapeszt to ja mogę napisać sobie notkę od początku a co mi tam;p.

To były cudowne 4 dni ze wspaniałymi ludźmi. Pogoda dopisywała prawie przez wszystkie dni, można było maszerować. Z Dębieńska jak zwykle wyruszyliśmy do Zawiercia autobusem, reszta już Szlakiem Orlich Gniazd na nogach. Szło się super. Góra Zborów w tym roku to była jakaś łatwizna.
Ona jest tylko trudniejsza jak są upały. Maszerujemy sobie spokojnie zdobywamy górę Zborów i tam spotyka nas niespodzianka. Pani z kasą fiskalną chce od nas po 2 zł od osoby. No dobra szłoby zapłacić jakby na dole była jakaś informacja. A tam zero jakieś informacji. Nasz niezawodny pan Bogdan jakoś to załatwiał a my ruszyliśmy dalej. Trochę drogi nam jeszcze zostało do Bobolic, a trzeba było odprawić jeszcze mszę. Na szczęście pogoda była łaskawa i zdążyliśmy wszystko zrobić. Udało nam się nawet załapać na pokój gdzie było parę łóżek. Spaliśmy po dwie osoby, a ja z Celestyną na materacach. Po mszy spokojnie zjedliśmy nasze o"obiady", napiliśmy się kawy i zjedliśmy ciastka, po których trochę świrowałam. Nawet Sylwia dzwoniąc do domu powiedziała, że prezesce ciastka zaszkodziły;p. Byłoby wszystko ok jakby nie parę starszych pań, co to już jakby szło to o 21 zgasić światło, a my nie pokąpani. Bo nim wszyscy się wykąpią to trochę trwa. Dobrze, że nie zadeptaliśmy tych śpiących na korytarzu;p. Ale czym mnie jeszcze bardziej panie kochane wkurzyły to tym, że godzina 1:30 one zaczynają sprawdzać godzinę i telefonem rzucają. Żeby to jeszcze tylko raz tą godzinę sprawdziła to bym wytrzymała, ale nie jak sprawdzała co godzinę i tylko szło: "Tereska już 1:30" i tak co godzinę, a o 5 już na nogach. Przecież mogłoby miejsca na ich bagaż zabraknąć;p

Drugi dzień pielgrzymki to trasa z Bobolic do Zrębic. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jak dochodziliśmy do postoi zaczynało lać i było szybkie zwijanie manatek i szukanie schronienia. Przed ostatni postój zamawiamy ciepłe jedzonko, godzinka odpoczynku i ruszamy dalej. Na tym postoju oczywiście też lało, bo jakby to tak bez deszczu.  Niestety ty razem nie udało się na uchronić przed deszczem. Tylko weszliśmy do lasu i zaczęło lać. Z tego to też powodu została zmieniona trasa i końcówkę trasy szliśmy po asfaldzie, który miałam wrażenie,że się nie kończy. Doszliśmy do Zrębic nawet szybko, więc zdążyliśmy się wszyscy przed mszą wykąpać. Wtedy dopiero wyszło słonko, ale niestety buty tak przemoczone, że na następny dzień trzeba było iść w zastępczych. Jako, że pogoda nie dopisała, ogniska nie mieliśmy za to kiełbaski były. Pieczone na patelni, ale były. Co roku na pielgrzymce przypada,że ktoś ma urodziny. Z tej okazji pan Roman dostał tort kiełbaskowy ze świeczkami. Były urodziny, że hej. Śpiewaliśmy różne piosenki, a młodzież zrobiła przedstawienie o Czerwonym Kapturku. 

Dzień ostatni wędrowania przywitaliśmy jajecznicą zrobioną przez naszych niezawodnych panów. Pogoda nam w ten dzień sprzyjała. Nie było ani upałów ani za zimno. Raz tylko deszcz postraszył. Około godziny 18 osiągnęliśmy nasz cel. Jasna Góra zdobyta. Jak to zwykle mamy w tradycji poszliśmy podziękować za wszystkie dary przed Cudowny Obraz, a potem na hale noclegowe. Pokoje dostaliśmy bardzo szybko, więc zaczęło się szukanie wolnych łazienek, co nawet nie było takie trudne. Na 20 mieliśmy mszę i zostawaliśmy na apelu. Moja ekipa stała bardzo blisko obrazu.Po zakończeniu telefony się urywały, a ciebie widziałam, a ciebie nie;pp
Po zakończeniu apelu szliśmy do kręgu koło domu Pielgrzyma pośpiewać i pośmiać się.
Nasza opieka medyczna stwierdziła, że mieli bardzo mało pracy w tym roku. 
Tego dnia jeszcze do późnych godzin dyskutowaliśmy sobie w pokoju. 

Ostatni dzień pielgrzymki to dzień, w którym zjeżdża reszta parafii. Moi rodzice też przyjechali. Mieliśmy mszę wspólną, potem drogę krzyżową, czas wolny, czas w kręgu na śpiewanie i trzeba było wyruszać w drogę powrotną. Jak to mamy w zwyczaju, żeby nie było, że piesza pielgrzymka a my wracamy autobusem, to kawałek szliśmy pieszo pod kościół. Pod kościołem czekał na nas ksiądz proboszcz i rodziny pielgrzymów. Zakończenie pielgrzymki w kościele, gdzie jedna z pielgrzymek wystąpiła z kasą fiskalną. Można było wracać do domu, bo następny dzień był dla mnie ciężki,ale o tym w następnej notce.

To już była moja czwarta pielgrzymka parafialna i piąta ogólnie. Mała rocznica była;d






Zadowolony pielgrzym:))

 Najlepsza siostra pod słońcem,niosła nasz ogromny plecak na pół ze mną:**


Początek wędrówki - jest dobrze;d




Czas na przerwę i pyszności:)





 z Martą:*

z Gosią:*






                                                     Najmłodsza uczestniczka -Emilka:))



Nawet mi zdjęcie buta zrobią;p



zamek Mirów


dobra kryjówka przed deszczem;d


 hamak pana fotografa;p


 niezawodny śpiewający duet:)

Czerwony Kapturek:)

 Coś trzeba było wrzucić na fb, żeby wszyscy wiedzieli, że mamy się dobrze;d

zamek Bobolice

zamek Mirów





kościół w Zrębicach



Olsztyn


ze ślicznotkami:))


Odpoczywamy przed ostatnim etapem:)

z Niuńkiem mym:**

cel już coraz bliżej




cel osiągnięty:))



czas na regenerację cukrową;p

mój głupolek:**













Polak potrafi;dd. Poduszka za 5 zł;p




















You Might Also Like

4 komentarze

  1. Nigdy nie bylam na pielgrzymce :( ale Twoje zdjecia pokazuja, ze to fajna sprawa. A wasza "ekipa" to juz calkiem cos wyjatkowego!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajna:) Pielgrzymka co roku to już stały punkt moich wakacji:)

      Usuń
  2. Bosko opisane, aż czuć atmosferę pielgrzymki jak się czyta. A zdjęcia rewelacyjne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo Kochana:**. Zdjęcia to w większości Twoja zasługa:))

      Usuń

Subscribe