Wróciłam:)
17:00Miała notka pojawić się już wczoraj, ale troszeczkę padnięta byłam. Więc tak jestem bardzo zadowolona, gdyż swój cel osiągnęłam Jasna Góra pieszo zdobyta:)Zaczęliśmy w piątek zaraz z rana podjeżdżając do Zawiercia i stamtąd ruszyliśmy na pierwszy etap czyli do Bobolic. Pierwszy dzień spaliśmy w pensjonacie. W sobotę wyruszyliśmy około 8 i musieliśmy pokonać odcinek do Zrębic. Tam mieliśmy ognisko i nocleg w szkole. W niedzielę został nam już ostatni odcinek do Częstochowy. Moja to był już albo dopiero 3 piesza pielgrzymka do Częstochowy. Pogoda była cudowna żeby maszerować. Nie było upałów, ale zimno też nie w sam raz. Chociaż ostatni dzień do Olsztyna, gdzie mieliśmy postój padało,ale wszyscy dali radę. Każdy sobie pomagał, podtrzymywaliśmy się nawzajem na duchu. Było dużo śpiewu, więc nie myślało się o bólu, który w ostatni dzień już doskwierał najbardziej. W niedzielę na Jasną Górę dotarliśmy po 17. Wieczorem msza i apel jasnogórski. W poniedziałek dotarli do nas pielgrzymi, którzy dojechali autobusami. W tym roku pokonaliśmy trochę rekordów naszej dębieńskiej pielgrzymki. Szło nas więcej niż w zeszłym roku. Było nas 77 osób. Następny rekord to nasz najmłodszy uczestnik. Może teraz niektórych zaskoczę, ale nasz najmłodszy miał 11 miesięcy. Tak, tak rodzice Bartusia odważyli się iść z takim maluchem na pielgrzymkę po górach. To było najgrzeczniejsze dziecko, nie marudziło, tylko się cały czas uśmiechał do wszystkich w około, tańcował w nosidełku na plecach rodziców jak myśmy śpiewali. Najwyższy pielgrzym miał 2,03m, zawsze szedł z przodu nie było prawa się zgubić w lesie po zawsze było go widać,ale niestety nasz najwyższy pielgrzym miał też największe blazy. W poniedziałek to już w ogóle był rekord naszej frekwencji. Jak dojechało reszta parafian to było nas około 200 osób. Ja mam tylko jedną blazę i troszeczkę mnie nogi bolą, ale już jestem chętna na przyszły rok. Ludzie wspaniali.Zdjęcia wrzucę w późniejszym terminie jak nasz pan fotograf zrobi z nimi mały porządeczek. Och trochę mi ta notka za długa wyszła, mam nadzieję, że nie przynudzałam.
4 komentarze
Świetne wspomnienia z pielgrzymki :) A o najwyższym jej uczestniku i najmłodszym buzia się roześmiała. Fajnie piszesz, będziemy zaglądać. Dziękuję za link. Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńMiło mi,że komuś moje zapiski się podobają:)Dziękuję i pozdrawiam:))
Usuńsuper wspomnienia.Najmłodszemu chętnie bym pogratulowała wytrzymałości:)
OdpowiedzUsuńMały był bardzo wytrzymały marudził tylko jak był głodny albo trzeba było go przebrać:)
OdpowiedzUsuń