Pierwszy tydzień ferii spędzony jak co roku u cioci w Jeleniej Górze. Od niej mamy blisko i ukochane Jakuszyce i Szklarką Porębę i Karpacz. Jako, że jechaliśmy w sobotę po południu więc w ten dzień już tylko po podróży człowiek marzył i wypiciu ciepłej herbaty i łóżku;p. Dla nas nie ma dnia straconego. Wszystko wg planu. Niedziela rano kościół a potem Jakuszyce. W tym roku mogliśmy po korzystać na maxa  z pięknie przygotowanych tras przez Stowarzyszenie Bieg Piastów. Najpierw jednak mała sesyjka na Polanie Jakuszyckiej potem mama z siostrą w swoją stronę my z tatą w swoją. Pierwszy dzień miał być lżejszy, ale jakoś tak na było mało więc puściliśmy się dalej. Tak jakoś wyszło, że z 17 km które chcieliśmy zrobić, licznik wskazał trochę więcej. Endomondo świetna sprawa liczyło nam kilometry jeśli oczywiście nie zapominałam go włączyć;d. Wszystko byłoby by fajnie, bo pomimo tłumów ludzi na trasach było fajnie, ale z wypożyczalni dostaliśmy gorsze buty i z mamą miałyśmy pozdzierane pięty.
I tak to ja z nart zjazdowych przez cały tydzień byłam wykluczona. Więc poniedziałek i środa spędzałam z mamą na czekoladzie, kawusi i spacerowaniu na Łysej Górze w Dziwiszowie i Kopie w Karpaczu. Tatuś z Gosią śmigali. Ja sobie odbiję w sobotę w Białce Tatrzańskiej.
Wtorek i czwartek znów narty biegowe, ale już zmieniliśmy wypożyczalnię. Tą to mogę polecić. Mięciutkie buty nie uwierały mej blazy jak 5 zł. We wtorek Gosia ze mną i tatą pokonywała kilometry:) A mamusia swoją stałą trasą na Orle:) Tam to jest klimat z jednej strony Polany słońce a z drugiej ciemno jakby miało padać.
Po południami odwiedzała nas, albo myśmy jeździli do reszt rodziny. Piątek cmentarz, pakowanie no i fru do domu bo chciałam jeszcze zdążyć na fitness, a maka trzeba było zaliczyć;d. Czym byłby wyjazd bez maka;p